To było coś niesamowitego. Wiślański amfiteatr wręcz unosił się w powietrzu, kiedy kibice skandowali nazwisko Adama Małysza. Zresztą kibicowano nie tylko jemu. Za każdym razem, kiedy na belce pojawiali się Polacy – amfiteatr szalał. <br />Dwa doskonałe skoki dały Małyszowi druga pozycję. Srebrny Adam – tak wołano w amfiteatrze, nie zabrakło także śpiewu ”stu lat” A na koniec gromkie "DZIĘKUJEMY” – płynęło z Wisły do Vancouver. <br /><br />Jan Bacza